Największe kłamstwo wyborcze!

Jakie jest największe kłamstwo wyborcze. Czy to może wyolbrzymianie afer swoich politycznych przeciwników, a może i nawet ich wymyślanie? Z drugiej strony jednak propaganda (zobacz:  Klaudia Jachira, reżimowa propaganda i wolność mediów, Cała prawda o mediach publicznych), fałszywe oskarżenia, chwyty erystyczne czy farmy trolli produkujące fake newsy to też są narzędzia, które służą kłamstwu i manipulacji… Ale jest coś o wiele groźniejszego od tego wszystkiego…

W tym momencie idealnie pasowałoby słowo klucz populizm. W końcu pod tym pojęciem mogą się kryć te wszystkie wymienione wcześniej zjawiska (zobacz: Wszystko o populizmie, Wszystko o kampanii wyborczej). Kampania wyborcza też rządzi się przecież swoimi prawami, a my jako wyborcy czy ogólnie odbiorcy tych treści po prostu przywykliśmy do tego wszystkiego. Szczerze mówiąc, to jestem w stanie zaakceptować naprawdę dużo rzeczy. To prawda, że te wszystkie patologiczne zjawiska nie służą niczemu dobremu, stąd przecież określenie „patologiczne”, ale odbiorca wyposażony w podstawowy zestaw narzędzi do ich wykrycia powinien sobie z nimi poradzić. Tutaj jednak kluczem jest ów wyposażenie. Człowiek na etapie edukacji nie zdobywa umiejętności wykrywania manipulacji czy kłamstw, a aby zdobyć rzeczywiście wartościową wiedzę należy poświęcić na to trochę czasu. Ale oprócz tego ważny jest jeden czynnik. Obiektywne źródło rzetelnych informacji. Chociaż kierując się logiką oraz znając kilka zasad można odseparować fakty od opinii z nieobiektywnych źródeł, natomiast najważniejsza jest rzetelność. To właśnie ona stanowi o tym czy dana informacja jest potwierdzona, prawdziwa oraz pozwala określić jej wagę i znaczenie.

To wszystko układa się w pewną wspólną całość. Ale pozostaje jeden czynnik, o którym warto wspomnieć. Poruszany jest on jednym z tematów poruszanych w książce „Między grupami” autorstwa Tomasza Besty i Nataszy Kosakowskiej-Berezeckiej. Mianowice stereotypy, uprzedzenia oraz naturalne przywiązanie do grupy własnej. W przywoływanych w książce badaniach na wyborcach w USA wykazano, że znaczna część głosujących wybierze partię polityczną, z którą się utożsamia, nawet gdy ma sprzeczne poglądy niż ta osoba. Efekt ten wzmacniają także uprzedzenia do grup, czy w tym przypadku organizacji przeciwnych czy – używając bardziej odpowiedniego słowa – alternatywnych. Na to nakłada się też efekt potwierdzenia i kilka innych zjawisk z zakresu socjologii, psychologii poznawczej i społecznej. Wszystko jednak sprowadza się do jednego – okłamywania samych siebie.

Chociaż brzmi to abstrakcyjnie, ale to właśnie odbiorca każdego komunikatu jest jego ostatecznym i kluczowym recenzentem. To my, wyborcy, społeczeństwo, suwereni tak długo jak nie jesteśmy jeszcze całkowicie zmanipulowani mamy siłę i moc do decydowania. My jednak nie tylko, że niechętnie zmieniamy nasze poglądy, to jeszcze silniejsze od tego jest przywiązanie do jakieś abstrakcyjnej grupy. Dlaczego abstrakcyjnej? Dlatego, że członkami partii politycznych jest bardzo mała część społeczeństwa, a poza tym pomiędzy wyborcami partii X nie ma wielu cech wspólnych. Tak samo nie ma też wielu różnic pomiędzy wyborcami partii X i partii Y. Mimo to tworzone są podziały społeczne, które patrząc z dystansu stają się absurdalne.

Ale żeby to zobaczyć niezbędny właśnie jest ten dystans. Aby go osiągnąć trzeba wyjść z pewnymi założeniami, o których wspominałem filmie „I tak ginie demokracja”. Należy przede wszystkim zrozumieć, że nie zawsze ma się rację. Trzeba podważać swój własny światopogląd, tak aby dążyć do autentycznej jego poprawy, samorozwoju i znalezienia jak najbardziej obiektywnej prawdy. Jest to trudne w świecie, gdzie każdy chce mieć poglądy, ale nie każdy chce i potrafi się nad nimi zastanowić. Przecież powiedzenie „gdzie dwóch Polaków, tam trzy opinie” nie wzięło się znikąd. Nie wspominając już o efekcie „nie wiem ale się wypowiem”, który został ciekawie przedstawiony w filmie Radka Kotarskiego na kanale „Polimaty”.

Drugim założeniem jest posiadanie zdolności i umiejętności do analizy i interpretacji tego co nas otacza w wielu płaszczyznach. Wiem, że brzmi to bardzo ogólnikowo, ale przecież w dobie przepływu tak ogromnej ilości informacji nie sposób jest połapać się w tym wszystkim. Warto też zaznaczyć, że przecież od początku zastanawiamy się nad jakimś bliżej nieokreślonym postulatem politycznym. Problem polega na tym, że takich postulatów są setki, na to nakłada się jeszcze kwestia np. interpretacji historii czy różnych zjawisk społeczno-politycznych oraz kwestia personalna. Kwestia personalna, czyli to jak oceniamy daną osobę, jej charakter, wykształcenie, kompetencję czy jakie wrażenie na nas robi również ma ogromny wpływ.

W tym wszystkim należy szczególnie uważać, aby nie dać się po prostu wciągnąć w wir absurdu i niedorzeczności. Z jednej strony zagrożeniem jest obojętność, a z drugiej całkowite zaślepienie tylko tematami politycznymi. Jednocześnie pułapką jest też fanatyzm, czyli bezkrytyczne patrzenie na zjawiska (fanatyzm i radykalizmu to dwa różne pojęcia, często mylone ze sobą). W dobie postprawdy, czyli w momencie, w którym fakty przestają się liczyć lub nie mamy do nich dostępu, narracja zastępuje fakty i prawdę. A to zjawisko jest już niebezpieczne. Świat nie jest czarno-biały. PiS nie jest taki „zły” jak mówią partie opozycyjne, ale jednocześnie nie jest tak cudowny jak mówią oni sami czy sprzyjające im media wraz z ich sympatykami. Nie jestem zwolennikiem tej partii, zupełnie nie przekonuje mnie ich narracja i wiele z ich działań uważam za skandaliczne, ale potrafię wymienić zarówno ich zasługi jak i wady. Dodam jeszcze, że sama ocena rządów również jest niezwykle trudna (zobacz: Wielkie podsumowanie wielkiej polityki, Kto chce zniszczyć Polskę? – Brzytwa Ockhama)

To wszystko dotyczy tak naprawdę wszystkich partii i to do nas należy ostateczna decyzja. Wybierzmy z rozsądkiem, po analizie, tego kogo uważamy za najlepszego.